W ostatnim czasie ze szczególną siłą odżywa dyskusja nad radykalną przebudową aparatu ścigania, w tym także nad wprowadzeniem do polskiego procesu karnego instytucji sędziego śledczego. Znajduje to swój oddźwięk tak w dyskusjach prawników, jak i polityków. Można ławo zauważyć, że głównym ratio legis restytucji tego przedwojennego (a chwilowo, do 1949 r., powojennego) rozwiązania jest konieczność zapewnienia realnej niezależności, czy też niezawisłości organu prowadzącego śledztwo. Aktualnie bowiem, zwłaszcza po ostatnich nowelizacjach ustawy o prokuraturze, przymioty są co najmniej dyskusyjne. Przejawem tej debaty były wypowiedzi sędziów, p. dr Józefa Musioła („Rzeczpospolita” z 27 lipca 2007 r.) i p. dr Krzysztofa Eichstaedta („Rzeczpospolita” z 13 sierpnia 2007 r.), a ostatnio artykuł p. red. A. Łukaszewicz („Rzeczpospolita” z 30 listopada 2007 r.). Przyczynkiem do dyskusji jest także niezwykle interesujące omówienie przedwojennych uregulowań i komentarzy oraz powojennych koncepcji dotyczących sędziego śledczego w publikacji dr K. Eichstaedta („Prokuratura i Prawo” nr 1 z 2005 r.). Pierwszy z dyskutantów, sędzia J. Musioł zdecydowanie optuje za przywróceniem sędziów śledczych, drugi przeciwnie.